środa, 14 stycznia 2015

       Dzisiejszą wędrówkę rozpoczęliśmy od Koloseum, następnie przespacerowaliśmy się przy Łuku Konstantyna i przez Circo Massimo poszliśmy na Awentyn - kolejne rzymskie wzgórze, niezbyt wysokie, ponieważ ma tylko 40 m. W zasadzie było to naszym dzisiejszym celem.
      Po drodze minęliśmy kościół San Clemente, ale niestety, byliśmy o złej godzinie, tzn. w czasie przerwy, kiedy kościół był zamknięty. Innym razem odwiedzimy go na pewno.
      Zwiedzanie Awentynu rozpoczęliśmy od Piazzale Ugo la Malfa i pomnika Giuseppe Mazziniego, następnie wijącą się pod górę via Santa Sabina dotarliśmy do Giardino degli Aranci - słynnego Ogrodu Pomarańczowego, w którym było mnóstwo pomarańczy na drzewach, a z tarasu widokowego rozciągał się przepiękny widok na miasto, Tybr i Bazylikę Św. Piotra. Słońce świeciło mocno, niebo było bezchmurne, tak więc leniwie posiedzieliśmy tam ponad godzinę. Kolejnym punktem był kościół Santa Sabina, w którym w Środę Popielcową papież odprawia Mszę Świętą. Być może uda nam się uczestniczyć w tym nabożeństwie w tym roku. Kościół wewnątrz jest wyjątkowo ubogi w zdobienia, ale zaraz po wejściu wzrok przyciąga fresk na ścianie absydy - Chrystus otoczony aniołami, autorstwa Taddea Zuccariego. Surowe i mroczne wnętrze wyjątkowo nam się spodobało. Podobno drzewko pomarańczowe na dziedzińcu przykościelnym zasadził sam św. Dominik i było to pierwsze drzewko pomarańczowe we Włoszech. Kolejnym punktem był Piazza Cavalieri di Malta ze słynną dziurką od klucza. Przez dziurkę od klucza, która znajduje się w zielonej żelaznej bramie, widać szpaler równo przystrzyżonych drzew i idealnie pośrodku  Bazylikę św. Piotra. Imponujące! Odwiedziliśmy jeszcze dwa kościoły: S. Alessio i S. Anselmo - z bardzo ładnym dziedzińcem. Wyjątkowe w danym momencie światło uchwyciło tu ciekawą grę trzech kolorów: czerwonego (mury), granatowego (niebo) i zielonego (drzewa). Później już zaczęliśmy kierować się tą samą drogą w kierunku domu. Nie oparliśmy się jednak pokusie i kolejne pół godziny spędziliśmy w Ogrodzie Pomarańczowym. Tym razem słońce już powoli zachodziło, niebo by;p granatowe, co doskonale współgrało z pomarańczowymi murami Palatynu.
        Przed samym powrotem kupiliśmy jeszcze pyszną neapolitańską pizzę na wynos, niestety, nie zapamiętałam nazwy pizzerii, ale trafię tam na pamięć, po zapachu :)!

1 komentarz:

  1. A Jaś przetestował swoje nosidełko, ponad godzinę śmiania się i podrygiwania, aż do zaśnięcia :-) Super. Ludzie idący z naprzeciwka też rozbawieni :-)

    OdpowiedzUsuń